niedziela, 30 sierpnia 2009

Concierge tylko dla najbogatszych



Bankowe usługi concierge (konsjerż) są wciąż mało znane i popularne w Polsce, na Zachodzie to już standard.

Concierge z franc. to ktoś, kto kiedyś znany był jako hotelowy odźwierny, później zakres jego obowiązków rozszerzył się i objął kompleksową obsługę klienta hotelu.

Dzisiaj także banki oferują usługi concierge, są one jednak zarezerwowane dla najbogatszych klientów. Banki, głównie z tzw. sektora private banking są gotowe załatwić dla swojego wymagającego klienta naprawdę dużo. Klient może liczyć na pomoc banku w kupnie i dostarczeniu kwiatów, wykonaniu tłumaczeń aż po rezerwację biletów na wyścigi Formuły 1. Oferty niektórych banków są aż nader szerokie. Widać, że satysfakcja klienta jest dla nich bardzo ważna. I tak oferta jednego z banków działających na terytorium Polski zapewnia dostarczenie każdego typu informacji (od kursów walut po prognozę pogody) oraz porady medyczne i prawne. Do standardów należy także np. organizacja wyjazdu na wystawę dzieł sztuki powiedzmy do Paryża. Bank jest wtedy odpowiedzialny za rezerwację biletu lotniczego, hotelu w Paryżu i zorganizowanie wejściówek na wystawę, a nawet transport na i z lotniska. Z tego typu usług korzystają tylko najbogatsi, gdyż prowizje banku są na tyle wysokie, że odstraszają tych z cieńszym portfelem.

W najnowszej „Polityce” możemy znaleźć przykład potwierdzający powyższą tezę. Autorka opisuje działania jednej z firm concierge w Polsce. Jej klient zapragnął zjeść kolację z gwiazdą indyjskiego kina Salmanem Khanem. Kłopot w tym, że Bolywoodzki gwiazdor pobiera 20 tys. euro za godzinę. Niewielu jest rodzimych przedsiębiorców mogących pozwolić sobie na taki kaprys. Niemniej jednak warte odnotowania jest pewne sprostowanie odnośnie wyżej wspomnianego artykułu. „Polityka” błędnie napisała consierge (ma być concierge) oraz podała, że tylko firma H2H świadczy tego typu usługi w Polsce, co także jest nieprawdą.
Banki natomiast często przy usługach concierge korzystają z wyspecjalizowanych agencji, by jak najbardziej dogodzić swojemu klientowi. Niektóre z nich posuwają się nawet do tego stopnia, że korzystają z firm concierge, które ulokowane są za granicą. Często mają one większe doświadczenie i możliwości niż firmy polskie na raczkującym rynku concierge.

Nie sposób uniknąć stwierdzenia, że usługi te bardzo ułatwiają życie klientowi banku. Z drugiej jednak strony są one często zmorą pracowników banku. Muszą oni napisać niezliczone ilości e-maili do agencji concierge, wykonać całą masę telefonów i być w stałym kontakcie z klientem i agencją, by wszystko przebiegło jak należy. Czasami cały dzień zostaje stracony, by dogodzić jednemu klientowi, a w niektórych bankach nie ma wyznaczonych do tego specjalnych pracowników. Odpowiedzialni są za nie ci pracownicy, którzy opiekują się danym klientem.

Concierge to alternatywa dla bogatych, którzy chcą ukryć swoje potrzeby załatwiane do tej pory najczęściej przez sekretarki i asystentki. Wielu z nich woli korzystać z dyskretnych agencji concierge, szczególnie w czasach kryzysu. Pozwala im to na wydawanie pieniędzy bez martwienia się o budzenie nadmiernego zainteresowania czy ujawnianie swoich, często absurdalnych, zachcianek.

piątek, 14 sierpnia 2009

Kłajpeda jak Wal-Mart

Największy na świecie sprzedawca detaliczny Wal-Mart znany jest z nowinek technicznych i usprawnień logistycznych. Wystarczy np. wspomnieć o wprowadzonych przez nich innowacyjnych chipach RFID. Po skasowaniu produktu w Wal-Marcie, informacja zawarta w jego kodzie kreskowym wysyłana jest do fabryki, z którą Wal-Mart współpracuje. Na jej podstawie fabryka produkuje automatycznie kolejną sztukę produktu, która właśnie została sprzedana w W-M. Oczywiście chipy takie były wprowadzone kilka lat temu. Ale to co dla Amerykanów jest już przeżytkiem, dla Polaków może być nowością. Nieosiągalną?!

Niedaleko szukać. Wystarczy wybrać się do naszego wschodniego sąsiada na Litwę. Nawet oni już przegonili Polskę pod tym względem. Co prawda, może nie słyszeli o chipach RFID, ale za to posiadają w marketach maszyny-kasy. Podchodzi się samemu do takiej maszyny, przesuwa kod kreskowy w oznaczonym miejscu, po czym płaci kartą kredytową lub po prostu wrzuca się pieniądze: banknoty lub monety.

Jak to się dzieje, że nawet w takiej miejscowości jak Kłajpeda, można znaleźć takie markety? Nie da się ich natomiast zlokalizować, ani we Wrocławiu, ani w Krakowie?

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Teoria złotych łuków

Czy wiecie dlaczego w Indiach busy prowadzone są przez kierowcę i stojącego za nim z długim kijem pomocnika? Przyprawia to o zawał serca podróżujących turystów, ale bez pomocnika byłoby jeszcze gorzej. Kij służy mu bowiem do odganiania ludzi sprzed maski, gdyż zazwyczaj busy mają starte klocki hamulcowe i zahamowanie takiego pojazdu równa się drodze hamowania obciążonego kilkoma tonami TIRa.

Wyobraźcie sobie Państwo, że tym pomocnikiem jest Thomas L. Friedman. Znany skądinąd dziennikarz New York Times oraz guru globalizacji.

Wyobraźcie sobie Państwo, że tym busem jest McDonald’s, najpopularniejszy fast food na świecie.

Co ich łączy? To, że Friedman, budując swoją reputację posłużył się barami McDonald’s. Wymyślił koncepcję złotych łuków, która w uproszczeniu tłumaczy siłę globalizacji. Według Friedmana państwa, w których działają McDonald’sy nie wikłają się we wzajemne konflikty i wojny, gdyż zależy im na utrzymaniu dobrych relacji, szczególnie gospodarczych i korzystaniu z „dobrodziejstw” globalizacji (oczywiście koncepcja została kilkakrotnie obalona vide Rosja vs. Gruzja w 2008 roku). Nie chodzi mi jednak o trafność koncepcji, ale o jej wydźwięk i siłę autopromocji. Niewątpliwie McDonald’s jest bardziej popularny niż Friedman i to ten drugi bardziej na tym skorzystał. Marka hamburgerów też nie może narzekać z tego powodu, gdyż przysporzyło to jej jeszcze większej popularności.

Cały ten wywód ma na celu zastanowienie się nad pytaniem: czy możliwa jest taka sytuacja w Polsce? Albo nawet ostrzej, dlaczego żaden publicysta, polityk czy pisarz nie spróbował czegoś podobnego wymyślić?

W przypadku polskim obie strony skorzystałyby równie mocno z takiego pomysłu. Przecież takie koncepcje czy słowne zbitki są bardzo chwytliwe i na długo zapadają w pamięć. „Oś zła” i „wielki szatan” – takie rzeczy to tylko w USA?

niedziela, 2 sierpnia 2009

Ilość użytkowników Twittera największa w Brazylii


Brazylia oszalała na punkcie Twittera. Począwszy od polityków, sportowców i celebrytów, a skończywszy na przeciętnych obywatelach wszyscy zakładają twitterowe konta.

Ilość użytkowników Twittera w Brazylii rośnie w zastraszającym tempie. Brazylia przegoniła czołówkę najbardziej rozwiniętych krajów. Wśród nowinek technologiczno – internetowych zawsze dominują takie państwa jak: Stany Zjednoczone czy Japonia. Tym razem Brazylia wyprzedziła je w twitterowej manii, nie dając szans także Australijczykom, Brytyjczykom i Hiszpanom.

Ilość internautów korzystających z Twittera w Brazylii to ok. 15 proc., czyli prawie o 1/3 więcej niż w Stanach Zjednoczonych. W porównaniu to zeszłego miesiąca ilość wejść na Twittera z brazylijskich kont skoczyła aż o, uwaga, 71 procent!

Czas jaki Brazylijczycy poświęcają na tym mikroblogu to 36 minut, przy niespełna 32 dla Amerykanów, 26 dla Brytyjczyków i 11 dla Niemców, jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez Ibope Nielsen.

Polaków w zestawieniu brakuje. Nikogo to nie dziwi. Najpopularniejszy użytkownik tego mikrologa to Barack Obama, a nie Lech Kaczyński. Polaków nie ogarnęła mania Twittera i już nie ogarnie. A kolony i spolszczenia Twittera takie jak corobi.pl, nie zyskały dużej popularności j już nie zyskają.

Źródło zdjęcia: en.wikipedia.org

środa, 29 lipca 2009

"Rzepa" chętnie czytana czy cytowana?

W czerwcowym badaniu przeprowadzonym przez Instytut Monitorowania Mediów najbardziej opiniotwórczą gazetą okazała się „Rzeczpospolita”.

Niewątpliwie pracują w niej dziennikarze-specjaliści, a niektóre działy np. wkładka „Ekonomia” są bardzo dobrze rozwinięte. Według IMM „Rzeczpospolita” była w miesiącu czerwcu 2009 roku cytowana 1113 razy przez inne media.

Portal internetowy www.internetpr.pl podaje natomiast inną liczbę cytowań tego dziennika ogólnopolskiego. Na witrynie możemy znaleźć informację, że „Rzeczpospolita” w rankingu cytowań zajęła pierwsze miejsce (310) oraz drugie w rankingu cytowań i informacji (390), została wyprzedzona przez „Gazetę Wyborczą”. Razem daje to łączną sumę 700 cytowań.

No tak sondaże zawsze mają dużą granicę błędu statystycznego, ale nie badania. Ponad 400 cytowań różnicy to sporo, zważywszy, że w drugim badaniu brano pod uwagę także niestandardowe nazwy, takie jak np. „Rzepa”.

„Rzeczpospolita”, jak powszechnie wiadomo, nie jest gazetą najchętniej kupowaną, nie tylko ze względu na jej cenę, znacznie odbiegającą od cen innych dzienników ogólnopolskich. Skoro zatem nie możemy sobie na nią pozwolić, poc(z)ytujmy ją.